Dostęp do usług medycznych jest w dalszym ciągu utrudniony z powodu koronawirusa. Substytutem tradycyjnych wizyty u lekarza stały się więc w dużej mierze teleporady.
O ograniczeniach związanych z telefonicznymi konsultacjami medycznymi pisałam już w artykule: pt.: Telemedycyna w czasach pandemii.
Teraz pora zastanowić się nad odpowiedzialnością prawną za teleporadę.
Odpowiedzialność prawna za błędną teleporadę
Muszę przyznać, że mój punkt widzenia na tę kwestię zmienił się.
Początkowo, jeszcze przed epidemią koronawirusa, moje odczucia co do odpowiedzialności prawnej lekarza konsultującego pacjenta przez telefon były bardziej liberalne.
Przecież nie może on zbadać pacjenta fizykalnie, nie widzi go, często jest to pierwszy kontakt lekarza z chorym.
To wszystko prawda.
Nie można jednak zapominać, że podczas konsultacji telefonicznej lekarz stawia diagnozę, przepisuje leki, skierowania, wykonuje więc standardowe świadczenia zdrowotne.
W konsekwencji, warunkuje sposób leczenia oraz szanse na wyleczenie.
Pacjenci polegają na telemedycznych diagnozach lekarskich.
Bardzo obrazowo widać to na przykładach pacjentów, których bliscy trafili do mnie po ich śmierci, która nastąpiła po nietrafionym leczeniu przez telefon.
Tak, drodzy medycy – błędne rozpoznanie i w konsekwencji niewłaściwe leczenie zaordynowane przez telefon, może przyczynić się do śmierci pacjenta.
Błędy medyczne w ramach teleporady i ich skutki
Rzuć okiem na dwa przykłady z życia wzięte:
Pierwszy:
Pierwszy chory trafił na SOR z powodu silnego bólu brzucha, promieniującego do okolicy lędźwiowej. Bólowi towarzyszyły nudności oraz wymioty. W szpitalu postawiono diagnozę kolki nerkowej. Lekarz poinformował pacjenta, że jest to spowodowane kamicą nerkową i ból ustąpi po tym, jak „wysika” kamień (którego notabene nie było widać na USG).
Chorego uprzedzono, że będzie to długotrwały, bolesny proces, a do momentu pozbycia się kamienia mocz będzie jedynie „kropelkował”. Pacjent otrzymał receptę na leki rozkurczowe i przeciwbólowe, po czym został wypisany do domu. Dodam, że pacjent miał tylko jedną nerkę.
W kolejnych dniach, tak jak zapowiedzieli lekarze, mocz „kropelkował”. Pacjent i jego rodzina odczytywali te objawy jako normalne przy konieczności „wysikania” kamieni nerkowych. Byli przekonani, że leczenie postępuje prawidłowo, ale stan ogólny pacjent nie poprawiał się.
Po kilku dniach chory zdecydował, że skorzysta z telefonicznej konsultacji medycznej w ramach abonamentu medycznego, który posiadał. Przesłał lekarzowi dokumentację medyczną, którą otrzymał ze szpitala. Po jej analizie i rozmowie z pacjentem lekarz udzielający e-porady potwierdził, że leczenie przebiega prawidłowo.
Minęło kilka kolejnych dni i stan chorego pogorszył się do tego stopnia, że wystąpiły u niego zaburzenia świadomości. Rodzina zawiozła chorego na SOR, skąd trafił na Oddział Intensywnej Terapii. W szpitalu zdiagnozowano ostrą niewydolność jedynej nerki pacjenta. Zweryfikowano też błędną diagnozę kolki nerkowej, rozpoznając u chorego zawał nerki.
Niestety było już za późno na odwrócenie skutków, stan pacjenta był tak poważny, że zmarł w trakcie hospitalizacji.
Drugi:
Druga sytuacja dotyczyła leczenia infekcji dróg oddechowych. Wydawałoby się rzecz banalna. Tak, ale nie w dobie koronawirusa i w przypadku osoby z grupy podwyższonego ryzyka śmiertelności. Lekarz pierwszego kontaktu w ramach teleporady przepisał chorej antybiotyk. Po zakończeniu antybiotykoterapii stan pacjentki nie poprawił się. W dalszym ciągu uskarżała się na osłabienie oraz duszność.
Lekarz zalecił wzmocnienie organizmu witaminami. Nie zalecił osobistej wizyty lekarskiej ani żadnych badań diagnostycznych. Następnego dnia pacjentka udała się na izbę przyjęć do szpitala. Tam postawiono wstępną diagnozę zachorowania na COVID-19. Testu już nie wykonano, ponieważ chora zmarła jeszcze tego samego dnia.
Oba przypadki nie zwiastowały początkowo niczego dramatycznego.
Pacjenci nie zgłosili się do konsultacji telemedycznej w stanach nagłych.
Pierwszy pacjent został przecież zbadany na szpitalnym SOR-ze, gdzie postawiono diagnozę i zalecono leczenie, które przebiegało zgodnie z przewidywaniami.
Drugi przypadek to była tylko zwykła infekcja dróg oddechowych.
Na czym więc polegały błędy lekarzy?
Pierwszy lekarz podjął się leczenia w sytuacji, gdy ze względu na ograniczenia diagnostyczne związane z poradą zdalną, powinien skierować pacjenta na wizytę osobistą.
Ewentualnie, mógł zlecić wykonanie nowych badań, z którymi chory powinien zgłosić się na taką wizytę.
Nie zrobił tego i opierał swoją diagnozę na nieaktualnych już wynikach badań. Ponadto, jak się później okazało, zostały one błędnie zinterpretowane zarówno przez lekarzy na SOR-ze, jak i przez niego samego.
Niewątpliwie, rozpoznanie postawione przez specjalistów w szpitalu jest bardzo sugerujące dla lekarza konsultującego w ramach teleporady. Nie ma on przecież takich możliwości zbadania pacjenta jak lekarze, którzy mieli osobisty kontakt z pacjentem.
To także przemawia za tym, że lekarz nie powinien skierować pacjenta na osobistą wizytę. W formie teleporady nie mógł bowiem zapewnić pacjentowi odpowiedniej diagnostyki.
Jeżeli chodzi o postępowanie drugiego z medyków, to zbagatelizował brak poprawy.
Bezpodstawnie założył, że choroba już ustąpiła, a organizm pacjentki wymaga jedynie wzmocnienia. Ze względu na wiek, chora należała do grupy podwyższonego ryzyka śmiertelności w przypadku zachorowania na COVID-19.
Mamy przecież do czynienia ze stanem epidemicznym i każdy z nas może potencjalnie zarazić się koronawirusem.
W przypadku braku poprawy i ograniczonej możliwości zbadania pacjentki, lekarz powinien zalecić jej osobistą wizytę u lekarza.
Porada telemedyczną nie zastępuje osobistej opieki lekarza nad pacjentem
Podsumowując działania obu lekarzy, trzeba pamiętać, że porada telemedyczna nie zastępuje osobistej opieki lekarza nad pacjentem. Stanowi jedynie uzupełnienie tego procesu i ułatwienie organizacyjne.
Nic w tym zakresie nie zmienia stan epidemiczny. Teleporady nie mogą stać się podstawową formą kontaktu pacjenta z lekarzem, ponieważ nie wszystkie przypadki się do tego kwalifikują.
Warto przypomnieć, że najczęstszą przyczyną błędów diagnostycznych jest niedokładne przeprowadzenie badania, niezalecenie badań dodatkowych, czy zebranie niedokładnego wywiadu. Ryzyko popełnienia tych zaniechań wzrasta istotnie w przypadku teleporady.
Szczególnie w odniesieniu do pacjentów pierwszorazowych, którzy nie mają jeszcze żadnej historii choroby ani badań diagnostycznych.
Odpowiedzialność prawna za błędną teleporadę
Jak już wspomniałam, konsultacje telemedyczne są świadczeniem zdrowotnym tak samo, jak wizyta w przychodni.
Teleporady podlegają więc takim samym kryteriom oceny, jak świadczenia medyczne udzielne pacjentowi osobiście.
Za błędy medyczne popełnione przy udzielaniu konsultacji telemedycznych, lekarze podnoszą więc odpowiedzialność cywilną, karną oraz zawodową.
Dlatego też, istotnymi elementami leczenia na odległość, na które zwraca uwagę Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej (https://nil.org.pl/uploaded_files/1575014546_ps100-19-viii.pdf) są poinformowanie pacjenta o:
- ewentualnych ograniczeniach konkretnej metody telemedycznej oraz
- możliwości wyboru przez pacjenta bezpośredniego kontaktu z lekarzem, na każdym etapie udzielania takiego świadczenia telemedycznego.
Joanna Wielgolawska-Pilas
adwokat
Zdjęcie: National Cancer Institute on Unsplash
***
Czy koronawirus może być przyczyną ograniczenia praw pacjenta?
Od marca funkcjonujemy w nowej pandemicznej rzeczywistości, która ma także ogromny wpływ na leczenie innych chorób niż COVID-19.
Na początku epidemii dostęp do świadczeń medycznych został ograniczony do przypadków nagłych i stanów zagrażających życiu.
Odwołano zabiegi planowe, przychodnie zarówno prywatne jak i publiczne zostały zamknięte, a świadczenia medyczne, poza paroma wyjątkami ograniczono do konsultacji telemedycznych.
Na wszystkie placówki medyczne nałożono konieczność zachowania reżimu sanitarnego, mającemu zapobiec rozprzestrzenianiu się koronawirusa [Czytaj dalej…]
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }