W moim poprzednim artykule na temat nowej strategii Ministerstwa Zdrowia w walce z koronawirusem sygnalizowałam wątpliwości co do ścieżki diagnostycznej zaproponowanej przez resort.
Dotyczyły one głównie:
- sposobu diagnostyki, który faktycznie opóźnia moment zlecania testów na COVID i ogranicza ich liczbę oraz
- możliwości organizacyjnych przychodni w kontekście przyjmowania pacjentów potencjalnie zakażonych koronawirusem bez narażania na zakażenie pozostałych pacjentów.
Zastrzeżenia lekarzy POZ
Koncepcja ogłoszona przez resort zdrowia nie przeszła również bez echa wśród lekarzy, szczególnie podstawowej opieki zdrowotnej.
To na nich przerzucono bowiem zasadniczy ciężar diagnozowania chorych na COVID-19. Nie otrzymali jednak do tego odpowiednich narzędzi.
Zastrzeżenia lekarzy POZ dotyczyły głównie możliwości zlecenia testu dopiero po fizykalnym badaniu pacjenta:
Badanie fizykalne w żaden sposób przecież nie pozwala odróżnić zakażenia wirusem SARS-CoV-2 od zakażenia wirusem grypy, czy innymi wirusami paragrypowymi.
Podkreślali też, że wizyta covidowego pacjenta w przychodni stanowi potencjalne źródło wybuchu nowego ogniska epidemii, skutkującego łańcuchem zakażeń.
Test na COVID zlecony w ramach teleporady
Ostatecznie w przepisach, które weszły w życie 9 września ustalono, że druga wizyta lekarska, podczas której w uzasadnionych przypadkach lekarz będzie kierował na test, również może być teleporadą.
Jak przekazał Minister Zdrowia:
Zdecydowaliśmy utworzyć pewnego rodzaju „furtkę”, czyli rozwiązanie, że w przypadkach najbardziej oczywistych, gdzie podejrzenie koronawirusa graniczy z pewnością – gdy jest gorączka powyżej 38 stopni, kaszel, duszności, utarta węchu lub smaku – nie będzie konieczności odbycia tradycyjnej wizyty i badania fizykalnego przed zleceniem testu.
Warunkiem jest wystąpienie czterech objawów, to jest gorączki powyżej 38 stopni Celsjusza, kaszlu i duszności oraz utraty węchu lub smaku.
Czy faktycznie jest to rozwiązanie, które cokolwiek zmienia?
Prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia Bożena Janicka wskazuje:
Jeżeli muszę mieć cztery twarde objawy, to jako medyk, mając pacjenta, który ma gorączkę piątą lub siódmą dobę, do tego ma kaszel, duszność i zaburzenia smaku, to na pewno nie wyślę go do kolejki na wymaz, tylko wyślę go na oddział, bo on już ma pełen obraz choroby. My nie potrzebujemy wymazu, gdy mamy 99 proc. pewności, że to jest COVID.
Ponadto, jak piszą lekarze POZ z Porozumienia Zielonogórskiego w liście otwartym do Ministra Zdrowia tylko 3-4 proc. zakażonych osób ma jednocześnie objawy wymienione w rozporządzeniu.
Pozostali potencjalnie zakażeni pacjenci powinni zostać zbadani fizykalnie.
Dopiero wówczas lekarz, zgodnie z rozporządzeniem, może skierować ich na test w kierunku COVID-19.
Skoro badanie fizykalne w żaden sposób nie pozwala odróżnić zakażenia wirusem SARS-CoV-2 od zakażenia wirusem grypy, czy innymi wirusami paragrypowymi, to wygląda na to, że ma się odbyć wyłącznie pro forma, aby spełnić wymogi z rozporządzenia.
Na usta ciśnie się więc pytanie, czy w lekarz musi zastosować się do przepisów określających zasady kierowania na testy na COVID?
Ograniczenia z rozporządzenia a wskazania aktualnej wiedzy medycznej
Lekarz ma obowiązek wykonywać zawód, zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej, dostępnymi mu metodami i środkami zapobiegania, rozpoznawania i leczenia chorób, zgodnie z zasadami etyki zawodowej oraz z należytą starannością (art. 4 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty).
Zarówno aktualna wiedza medyczna, zasady etyki zawodowej jak i należyta staranność przemawiają za tym, żeby pacjentów kierować na testy jak najszybciej.
Problem pojawia się w kontekście „dostępnych metod”, czyli ograniczenia możliwości skierowania pacjenta na test dopiero:
- po 3-5 dniach od pierwszej teleporady,
- w ramach drugiej teleporady, gdy u pacjenta wystąpią jednocześnie: gorączka powyżej 38 stopni, kaszel, duszności, utarta węchu lub smaku, lub
- po badaniu fizykalnym.
Moim zdaniem lekarz może wypisać skierowanie na test bez zachowania tej ścieżki.
Uprawnia, a nawet zobowiązuje go do tego właśnie cytowany art. 4 ustawy o zawodzie lekarza.
Medyk ma podjąć taki sposób postępowania (leczenia), które powinno, przy zachowaniu aktualnego stanu wiedzy i zasad staranności, zmierzać do wyleczenia, a przede wszystkim do nie narażania pacjentów na pogorszenie stanu zdrowia.
Dolewając oliwy do ognia, dodam jeszcze, że dotyczy to nie tylko potencjalnie chorego na COVID, ale także pacjentów przewlekle chorych, znajdujących się w grupie ryzyka i czekających na wizytę w poczekalni.
Tej samej, w której pojawi się covidowy pacjent przed badaniem fizykalnym pro forma poprzedzającym wystawienie skierowania na test…
Joanna Wielgolawska-Pilas
adwokat
***
Nowa strategia Ministerstwa Zdrowia w walce z koronawirusem
Tak miało być:
Lekarze rodzinni w ramach teleporady będą wysyłać pacjentów na test w kierunku COVID-19.
Lekarze rodzinni uważają, że plan resortu to dobry kierunek. Mają jednocześnie wątpliwości, czy wystarczy testów.
Tak będzie [Czytaj dalej…]
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }